Rok stworzenia | 2020 |
---|---|
Wymiary | 60 S × 80 W × 2 G cm |
Rodzaje sztuki | malarstwo |
Styl | abstrakcjonizm |
Gatunek | wnętrze |
Materiały | akryl, płótno |
Przez chłód nocy polarnej w brązowym świetle księżyca widać było drżący taniec...
Nazywam się Andriej Sawczenko («Andy») i urodziłem się w ZSRR (Ukraina) w 1963 roku. W tamtym czasie kraj nie był gotowy na moje obrazy, więc czekała mnie długa i ciężka droga oporu. Zacząłem malować w dzieciństwie, po prostu rysując dla siebie. Ale zawsze czułem, że ograniczone terytorium mojego kraju to dla mnie za mało, musiałem podróżować, wyjść zza żelaznej kurtyny. Punktem zwrotnym był rok 1980, kiedy to całe doświadczenie, które zgromadziłem przez 23 lata życia, przelało się na mój pierwszy świadomy obraz. Impulsem do tego była piosenka Pink Floyd „The Wall”. Otworzyło portal, przez który mogłem podróżować i przenosić swoje doświadczenia na płótno. Poprzez muzykę burzyłem mury totalitarnego reżimu, lecąc z prędkością kuli do równoległej rzeczywistości, do światów, których nigdy nie znałem, ale bardzo kochałem za obiecaną nieograniczoną wolność. Wszystko, co widziałem i czułem, zostało przeniesione na stronę. Tak narodziły się moje obrazy, przepełnione wolnością, emocjami, protestem. Przez długi czas znajdowałem to w języku surrealizmu, ale każda kolejna wyprawa musiała być bardziej dynamiczna i tak powstały obrazy abstrakcyjne. To naprawdę ożywiło moje prace. Nawet po ukończeniu nadal zmieniały się codziennie. Zaczęli targać się na swoje życie. Od 1986 roku zacząłem malować serie po 20-30 prac. Moimi prześladowcami z tego okresu byli AC/DC, Accept i Manowar. Sprzedawałem swoje obrazy na ulicach, gromadząc wielu widzów. To właśnie z tych ulic wywieziono kilka moich serii do prywatnych kolekcji w Izraelu, USA i Rosji. W tamtym czasie bardzo trudno było znaleźć materiały potrzebne do stworzenia mojej sztuki. Najbardziej dostępnymi farbami były akwarele, a gdy mi się skończyły, musiałam malować wszystkim, co było pod ręką. Przyszedł rysunek, który wykonałem farbami do pisanek. W komunizmie nie było łatwo być innym, każda niezgodność była karana. Ja też nie uniknąłem takiej kary i trafiłem do „czyśćca ZSRR” – szpitala psychiatrycznego. Cel był jeden – przeprogramować mnie na zwykłego sowieckiego sztampowego obywatela. Spędziłem więc 365 dni w szpitalu psychiatrycznym z ówczesną inteligencją. Wraz z poetami i pisarzami, muzykami rockowymi i kompozytorami, filozofami i artystami zostałem poddany „sowieckiemu oczyszczeniu”. To był bardzo ciekawy czas. Po rozpadzie ZSRR przestałem malować i zrobiłem sobie 20-letnią przerwę, aby przemyśleć tę nową rzeczywistość. Świat stał się inny, my staliśmy się inni, ale wieczność pozostaje niezmieniona. Nadal pokazuje mi swoje oblicze, a mój wewnętrzny buntownik wciąż żyje, pisząc moją własną wolność, przejawiającą się w farbach na płótnie.