Do każdego mojego zdjęcia - cała historia i mapa moich emocji! - Nigdy nie rysuję obrazu w złym humorze lub kiedy jest mi źle. Wierzę w obrazy energetyczne i nie chcę inwestować w żadne negatywne. A rysunek to nie panaceum na stres czy arteterapia, to moja modlitwa. Podobno mając dwie sztalugi maluję siedząc na podłodze na kolanach. Czasami czuję, że naprawdę się modlę w tej chwili. Tworzę obrazy nie dla siebie, ale dla dobrych emocji innych ludzi. A jednak żaden z moich obrazów nie może stanąć przed oczami, bo to się dla mnie nie kończy. Ciągle chcę coś przemyśleć i przetworzyć. To się ciągnie. Rysując, na ostatnim etapie zatrzymuję się, podpisuję obraz i w ogóle, staram się już nie patrzeć na płótno. Niech oddycha teraz sama.